środa, 13 lutego 2013

Prolog

Deszcz zacięcie bębnił w szybę okna naprzeciwko kominka w salonie każdej rodziny. Pioruny na niebie szalały niczym statki kosmitów, błagające o pokój. Ludzie bali się tego. Kataklizmu. Był dwudziesty drógu grudnia dwutysięcznego dwunastego roku - wyznaczony koniec świata, bądź początek nowej ery. Zmartwienie wszystkich naukowców, specalizujących się w dziedzinie astronomi bądź parapsychologi. Bali się tego że Majowie jednak mieli rację. Koniec świata jednak nastąpi.
Tak też się stało...
Równo o północy czasu Polskiego na niebie pojawiły się jasne światełka. Zbliżały się do ziemi, z zastraszającą szybkością. Ludzie którzy nie spali, budzi krewnych i uciekali do zbudowanych wcześniej bunkrów. Jednak byli zbyt wolni. Połowa z uciekających została zabita przez elfy, demony, wampiry, wilkołaki i kosmitów. Inna część schowała się bezpiecznie w bunkrach - tak im się przynajmniej wydawało...